Wyjazd, o którym chciałabym opowiedzieć tym razem odbył się w 2018 roku. Pojechaliśmy tam tylko w cztery osoby i wszystko organizowaliśmy samodzielnie.
Odbyliśmy wtedy trekking w górach Hindukusz leżących w północno - zachodniej części Pakistanu.
Już sama nazwa tych gór brzmi przecież niesamowicie tajemniczo, intryguje i obiecuje niezwykłe przygody...
Chciałabym więc tym razem zaprosić w rejon, gdzie wciąż zapuszcza się niewielu turystów. Zanim tam jednak dotrzemy to: przejedziemy słynną Karakorum High Way, odwiedzimy Gilgit, weźmiemy udział w uroczystym otwarciu hotelu znajdującego się niemalże u podnóża tych gór ... W samych górach natomiast będziemy wędrować niespiesznie, chłonąć widoki, zachwycać się, popijać herbatę z miejscowymi ludźmi, tańczyć na wysokości 4100 m n.p.m., uczyć się miejscowych języków: urdu i buroshaskiego. W drodze do Chitrala, miejscowości położonej w pobliżu granicy z Afganistanem, przejedziemy przez przełęcz Shandur (3700 m n.p.m.), gdzie zobaczymy położone najwyżej na świecie boisko do gry w Polo. W samym Chitralu będziemy natomiast podziwiać wznoszący się dumnie nad miastem Tiricz Mir (7706 m n.p.m.), najwyższy szczyt gór Hindukusz. Na koniec odwiedzimy jedną ze schowanych głęboko w dolinie wiosek Kalaszy - chyba już ostatniego ludu wierzącego w wielu bogów pogańskich.
Wszędzie zaś doznamy niesamowitej gościnności i serdeczności ludzi, bo Hindukusz to region gdzie naprawdę dzieją się cuda!
A jeśli komuś będzie jeszcze mało tych opowieści, to proponuję moją świeżo wydaną książkę. Jest to całkiem długa opowieść z wyjazdu, zawierająca mnóstwo kolorowych fotografii.
Wstęp wolny